Nazywam się Józef
Zając
Mam 47 lat, żonę, syna i kilka pasji.
Jedną z nich jest grafika. Tak się złożyło, że obecnie
uprawiam prawie wyłącznie jej komputerową odmianę. Ale,
po kolei...
Nie wiem, jak to się stało, ale
po ukończeniu Liceum Plastycznego
w Nowym Wiśniczu dostałem się do Akademii Sztuk Pięknych we
Wrocławiu, na wydział Malarstwa, Grafiki i Rzeźby. I - co
najdziwniejsze - udało mi się ją ukończyć... Uzyskałem
dyplom ze specjalnością: projektowanie graficzne i prawo do
nazywania siebie "artystą", z którego, nota bene, dość
szybko zrezygnowałem...
Później imałem się wielu zajęć...
I tak jakoś zostałem nauczycielem... Ja belfrem, któż by pomyślał...
W pierwszych latach transformacji, postanowiłem, że i ja zostanę
kapitalistą - założyłem firmę, zajmującą się opracowaniami
graficznymi - głównie pod kątem DTP. W końcu - jest to mój główny
wyuczony zawód. A zaczęło się tak, że w
lokalnej gazecie, o przepięknej nazwie "Kluczborski Kurier
Samorządowy" przeczytałem anons"...poszukujemy
grafika..." Na - jak się to dzisiaj szumnie określa -
casting - poszedłem trochę z nudów, a trochę z ciekawości.
Kto by pomyślał, że skończy się to kilkunastoletnim związkiem?
Dzięki "Kurierowi"
zainteresowałem się komputerem. I trzeba przyznać, że
pierwotny dystans szybko zamienił się w zachwyt nad nowymi możliwościami
tej " bezdusznej" jak ją początkowo postrzegałem -
maszyny
Przez wiele lat "robiłem"
tę lokalną gazetę, w międzyczasie "Samorządowy" stał
się "Nowym", sprywatyzował się. Równolegle
projektowałem okładki książek, plakaty, foldery i inne użytki.
Pewnego pięknego dnia, Pan Redaktor Naczelny stwierdził, że
chciałby mieć swoja gazetę w sieci. No, więc nauczyłem się
nieco
html - a...
Lata mijały, transformacja robiła
swoje... Ludzie stawali się albo coraz bogatsi, albo jeszcze
bardziej biedni. A ja przestawałem otrzymywać zamówienia...
Takie miasteczka jak Kluczbork są skazane na wymarcie...
Siadłem więc sobie do komputera
i pomyślałem, że zrobię tę stronę... |